FizjoBlog

Twoje źródło wiedzy o zdrowiu i rehabilitacji

16 grudnia 2022 in Filozofia żywienia, Fizjoterapia, Terapie Holistyczne

Bieg maratonami do Barcelony – rozmowa z Tomaszem Sobanią, biegaczem ekstremalnym

Post placeholder image

Dobiegłeś z Gliwic do Barcelony. Serdeczne gratulacje! Skąd pomysł na taki wyczyn?

Biegam właściwie od zawsze i stawiam sobie coraz ambitniejsze cele. W zeszłym roku pobiegłem z Częstochowy do Rzymu, jeszcze wcześniej do Santiago de Compostella, a na ten rok podniosłem poprzeczkę – 2500 km, 60 maratonów w 60 dni. To jak dotąd najdłuższy bieg mojego życia, a jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa 😊 Pomysł na Barcelonę zrodził się poniekąd z mojej dziecięcej pasji do piłki nożnej. Zawsze chciałem stanąć na murawie stadionu Camp Nou i właśnie spełniłem to marzenie, jeszcze z czasów, gdy planowałem karierę piłkarską. A do tego w bonusie – uścisnąłem dłoń Roberta Lewandowskiego. Także cel zrealizowany w stu procentach, ogromna duma i radość.

Zmęczenie odczuwałeś na pewno spore… Jak sobie z tym radziłeś podczas maratonów, dzień po dniu?

Najtrudniej było w pierwszej fazie wyprawy. Zmagałem się z zimnem, częstymi deszczami i momentami naprawdę było ciężko. Miałem na szczęście super wspierającą mnie ekipę i po każdej nocy w camperze wstawałem pełen nowych sił. Potem paradoksalnie było coraz lepiej, z dnia na dzień biegłem coraz szybciej. Gdzieś na wysokości Francji uświadomiłem sobie, ile już za mną i wiedziałem, że to się na pewno uda! Do tego ogromne wsparcie na moim profilu facebookowym, mnóstwo wyrazów otuchy, kibicowania mi, trzymania kciuków, co autentycznie dodawało mi skrzydeł. No i cel charytatywny na horyzoncie, bo wszystkie wyprawy wiążę z tego typu akcjami – tym razem był to ośrodek dla młodzieży z trudnych domów w Gliwicach.

Jak ważna jest dla Ciebie regeneracja? W trasie miałeś obok siebie specjalistów, jak Ci pomagali?

Regeneracja jest bardzo ważna. Codziennie pracował ze mną fizjoterapeuta Paweł, który przez kilka godzin masował mnie, wspierając się jednocześnie technologią INDIBA S.A. Activ. Rano robiliśmy rozgrzewkę, a wieczorem pełną regenerację. Nie wyobrażam sobie, jak moje mięśnie i ścięgna wytrzymałyby bez tego wspomagania. Dzięki tej pracy uniknąłem kontuzji, a przeciążenia na bieżąco udawało się rozprowadzać. W pewnym momencie miałem problem z kolanem, ale i z tym poradziła sobie fizjoterapia z INDIBĄ S.A. Zmęczenie towarzyszyło mi na co dzień, wykończyłem pięć par butów, ale organizm dał radę, z umiejętnym wsparciem oczywiście.

Czy dostrzegasz potrzebę fizjoterapii sportowej zarówno przed takim wysiłkiem, jak i w trakcie i po nim?

Oj tak, dobre przygotowanie całego ciała to podstawa. Korzystam z fizjoterapii przez cały rok, nie tylko podczas wypraw. Są takie czasami ukryte problemy, które dostrzec potrafi tylko doświadczony fizjoterapeuta. Wtedy wiadomo, nad czym warto popracować i to jest bezcenne, bo potem procentuje przy tak dużym wysiłku, jak moje wyprawy. Uważam, że każdy sportowiec powinien raz na jakiś czas robić sobie taki przegląd u fachowca, który dokona chociażby oceny motorycznej. W każdym sporcie jest bowiem niezwykle ważna świadomość własnego ciała.

A jak oceniasz rolę INDIBY w całym procesie fizjoterapeutycznym? Działa przeciwbólowo, przyspiesza regenerację?

INDIBA S.A. w rękach profesjonalisty to prawdziwe złoto. Przede wszystkim bardzo przyspiesza cały proces i przygotowań, i regeneracji. To już druga moja wyprawa z tym sprzętem i bardzo jestem zadowolony z efektów, jakie przynosi. Nie wyobrażam już sobie osiągania tak ekstremalnych celów bez niej. Sama fizjoterapia też oczywiście ma wielką wartość, ale mam nieodparte wrażenie, że z technologią marki INDIBA S.A. wszystko dzieje się szybciej, no i… jest bardzo przyjemne. Nacisk terapeuty czasami boli, a terapia ze sprzętem jest wręcz kojąca.

Masz podobne plany na przyszłość? Dokąd jeszcze pragniesz pobiec?

Jak najbardziej, mam jeszcze dużo marzeń i planów do zrealizowania. Jeszcze długo zamierzam biegać i pomagać, pokonując coraz dłuższe dystanse. Właśnie wyszła moja najnowsza książka „Biegiem z Polski do Rzymu”. To opowieść o tym, jak przebiegłem 1500 kilometrów w 38 dni, a żeby zdążyć na audiencję u papieża, musiałem pod koniec bardzo przyspieszyć 😊 Teraz jeżdżę po kraju i opowiadam zainteresowanym, jak było w czasie Biegu do Barcelony, by pozarażać wielu swoją pasją. Bo jest czym, naprawdę warto! Zaczynałem nie mając nic oprócz marzeń, a dotarłem w miejsce, w którym chciałoby być wielu. Jeszcze dużo przede mną. Mam w sobie takiego małego rekordzistę, który lubi sprawdzać, gdzie są granice wytrzymałości.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zyskaj dodatkowe korzyści

Zapisz się do naszego newslettera

Ring
Ring
Przeglądając stronę Fizjoportal.pl akceptujesz naszą politykę prywatności.
Zaakceptuj